poniedziałek, 29 czerwca 2015

Dobre złego początki.

Samopoczucie 75%
Wykorzystanie wolnego czasu 100%
Dopełnianie postanowień 75%
Czas na rzeczy spoza grafiku 0%

Szczygi to niezbyt towarzyskie stworzenia. Wierzyć lub nie, ale jeszcze rok temu bardziej intensywnie rozmawiałam z tylko jedną osobą. A teraz? Naroiło się tego. Sama nie wiem czy to dobrze. Z jednej strony to naprawdę godni uwagi ludzie, z którymi lubię spędzać czas, ale z drugiej brakuje mi dni, które spędzam w piżamie, nigdzie nie wychodzę, z nikim nie rozmawiam i przez bite 16 godzin w gram w jakąś grę lub coś oglądam. Tak, tak... wiem, marudzę. Nie powinnam przesadzać w żadną stronę, prawda? Mam przed sobą 63 dni wolnego, na pewno uda mi się uszczknąć kilka takich dni.


Miałam okazję przez cztery dni być sama w domu. Było cudownie! Sama zrobiłam zakupy, sama posprzątałam, brałam prysznic tyle ile chciałam, oraz nikt nie włączał mi odkurzacza, telewizora, albo pralki kiedy ucinałam sobie drzemkę. Oczywiście dochodzą do tego rzeczy takie jak śpiewanie, wirtuozerskie przygotowywanie jedzenia, czy latanie w bieliźnie po całym domu, bo tak. Myślę, że do dobre miejsce, aby przeprosić moich sąsiadów, tych z mojego piętra i z dołu. Właściwie cały blok przeproszę. Latanie w skarpetkach po klatce to chyba też nie jest zachowanie grupowane do tych właściwych.



A to co? A to co? Chyba nie muszę tłumaczyć. Istny wysyp tęczowych zdjęć profilowych na facebookach. Jestem zaskoczona własnym podejściem. Nie denerwuje mnie to, naprawdę... nie czuje nawet lekkiej irytacji. Przyglądam się coraz to nowym powiadomieniom o zmianie zdjęcia profilowego, żeby za chwilę przyglądać się zaciekłym dyskusjom pod nim. To chyba nawet zabawne.

  


Jak już wspominałam w gimnazjum miałam wątpliwą przyjemność chodzenia do klasy z rozszerzonym językiem francuskim. Trzy lata, pięć godzin tygodniowo czystej gejozy C:. Nie jest to mój ulubiony język, ale skoro już tyle czasu poświęciłam na naukę, nie chcę tego marnować. Chcę znać go przynajmniej komunikatywnie. Właśnie dlatego, postanowiłam w te wakacje, przypomnieć sobie cały materiał z podręczników, które przerobiliśmy. Wczoraj odbyła się pierwsza lekcja, czyli liczby. Właśnie sobie przypomniałam jak bardzo ten system jest... zjebany C:. Mała próbka:

30 - trente
50 - cinquante
60 - soixante
70 - soixante - dix 

Wiecie co to do cholery jest "soixante - dix?" To znaczy dokładnie "sześćdziesiąt - dziesięć". Spokojnie! Zabawa dopiero się zaczyna!

71 - soixante et onze (sześćdziesiąt - jedenaście)
80 - quatre -vingt ( cztery - dwadzieścia )
90 - quatre - vingt - dix (cztery - dwadzieścia - dziesięć) 

Wstawiłabym mem z podpisem " Ty zdrowy pojebie", ale nie mogę znaleźć i mi bardzo smutno.


Jeśli wszyscy śmieją się z tego, że jesz same ziemniaki z masłem i koprem no obiad, nie przejmuj się nimi. Nic nie wiedzą.
Asorune.


niedziela, 21 czerwca 2015

Советска femina.

O, kogo tu widzę. Co tu robisz, szczygo? Czy przypadkiem znowu nie chciałaś usunąć swojego dziecka w przypływie głupoty? Nigdy się nie nauczę. Hehe

Co się działo? Mnóstwo i nic.
Najważniejszym wydarzeniem jest koniec roku. Oceny mogłyby być lepsze, aczkolwiek są w miarę przyzwoite, nie mam na co marudzić. Ostatnie tygodnie szkoły były sponsorowane wiecznym niedospaniem, oraz słuchaniem jakim to leserem jestem. Kocham moich nauczycieli. Marudzą na mnie, ale ich kocham. Co usłyszałam?

Oho, teraz największy leser tej klasy.... numer dwanaście.
Oho, panna strzyga umie się czasem nauczyć, o ile jej się zachce. Hm, może inaczej, jeśli PRZYJDZIE DO SZKOŁY.

Obiecuję, że się poprawię C: 
*Nie uwzględniam w tej obietnicy frekwencji na wf.*

 Oficjalnie zostałam feminą. Tak, tą żywiołakową, wycinającą w pień chłopy, przeklinającą, ale nie wkładającą ich głów między nogi! 

Warszawskie metro jest szalenie nieprzystosowane do kobiet noszących spódnice. Dlaczego? Z jakiegoś powodu, na schodach ruchomych  hulają wiatry mogące owe spódnice podnosić. Tak, stało się. Kiedy ja próbowałam opanować spódnicę, jegomość ze schodów obok przystanął przyglądając się tej scenie. Serdecznie kurwa dziękuję.

Przebieralnia w mojej szkole, nadchodząca lekcja wychowania fizycznego. Zdjęłam bluzkę z zamiarem zmienienia jej na tę do ćwiczeń. Nagle słyszymy pukanie. Był to już prawie koniec przerwy, więc pomyślałyśmy że to nasza nauczycielka, z zamiarem pośpieszenia nas. Zakryłam się więc bluzką, a dziewczęta z mojej klasy krzyknęły "proszę". Okazało się że to nie moja wuefistka, a jakiś chłopak. Przyjrzał się mi dokładnie, od stóp do głów, jakby na chwilę zapomniał co właściwie chciał powiedzieć, po czym zapytał czy podamy mu okulary, które tu zostawił. O tak, już lecę.

Dzięki mojej pani od rosyjskiego, znalazłam kolejnego kandydata na mojego męża. Na ostatniej lekcji stwierdziła, że puści nam rosyjski talk-show prowadzony przez Iwana Urganta.

* 1,95
* brunet
* inteligentny
* wygadany
* zabawny
* broda
* starszy
* nosi się w koszulach i marynarkach
* mieszka w Moskwie (prawdopodobnie)

здравствуйте. меня зовум щига. я люблю Москва. C:



Mam dużo planów na wakacje. Jestem bardzo ciekawa czy uda mi się zrealizować przynajmniej 75%? Nie będę ich tu wypisywać, aby się potem nie wstydzić, ale znając mnie będę donosiła na bieżąco o moich dokonaniach. Tymczasem został tylko tydzień szkoły, czyli cudowny tydzień nie uczenia się francuskiego *TANIEC*

Lepiej być żoną rosyjskiego prezentera, niż bogatego żyda.
Asorune.

środa, 3 czerwca 2015

Fasolki wszystkich smaków Bertiego Botta.

Na co ja wydaje pieniądze...?



Tak, nie mogłam się oprzeć, chodziły mi po głowie te fasolki od dłuższego czasu. Filmy z nimi na youtube biją rekordy popularności. Oh! Jakie niedobre! Fuuu wymiociny! Mnie osobiście do kupna przekonał film Dema. Zawsze wydawało mi się, że jestem wręcz beznadziejna jeśli chodzi o rozpoznawanie smaków. Monotonia w jedzeniu, ignorancja, upośledzenie kubków smakowych?







Przejdźmy do rzeczy. Nie będę się rozpisywać o tych o tych smacznych fasolkach, kogo to interesuje? Były po prostu słodkie i dobre, w dodatku dość dobrze imitowały przypisane im smaki. Rzeczą, która mnie zaskoczyła było to, że niezależnie od tego co imitowała dana fasolka, zawsze, po chwili gryzienia, zaczynała mieć słodki, cukrowy posmak. Sama nie wiem czy to dobrze.

Czarny Pieprz: Co tu dużo mówić? Pieprz jest  produktem, który jest przeznaczonym do jedzenia, nie musieli bawić się w żadne zamienniki. Ot, po prostu pieprzowa fasolka.

Gil z nosa: Słona i mdła, nie mam pojęcia co to miało być, ale.. faktycznie kojarzyło się z gilem.

Ziemia: Niestety nie dostałam. Szkoda, miałam taka ochotę (O tak.. za to dostałam 5 pieprzowych)

DżdżownicaW pierwszym momencie się nabrałam. Kiedyś miałam wątpliwą przyjemność spróbowania biedronki i ta fasolka własnie przypomniała mi poniekąd jej smak... jednak później poczułam po prostu buraka, jak mówił Dem.

Woszczyna: Rozgotowany kalafior. Kalafiora nie cierpię, wiec nie było to najmilsze przeżycie. Z wydzieliną z uszu ani trochę się nie kojarzyło..

Trawa: Również nie mam pojęcia co właśnie zjadłam, ale owszem.. smakuje nieco jak trawa, punkt dla nich.

Zgniłe jajko: Kalafior *ziewa*

Kiełbasa:  Również nie dostałam *szlag by was pieprzowe fasolki!*

Mydło: Bardziej jak proszek do prania, mam wrażenie że będzie bolał mnie od tego brzuch. Jak na proszek do prania 10/10. Nie mam pojęcia z czego mogli to zrobić.

Wymiociny: Nie, nie są takie złe jak pokazują wszystkie te filmiki. Owszem, są paskudne, ale nie na tyle by nimi pluć. Żułam i żułam tę fasolkę, krzywiłam się nie mogłam zorientować się co to mogło być. Wzięłam drugą i... nie wytrzymałam. Kiedy aromat uderzył mnie ze zdwojoną siłą, myślałam już tylko o wymiotach. Okropna.


Za 34 gramowe opakowanie zapłaciłam 16 złotych. Sporo, ale czego się spodziewać po amerykańskich, importowanych słodyczach. Można się zawieść, nie jest to na tyle szokujące jak wszyscy usilnie pokazują w swoich filmach, natomiast wiem, że nie mogłabym sobie odpuścić. Cieszę się za to, że miałam okazje przeprowadzić na sobie dość niecodzienny test kubków smakowych. 

Jeśli coś jest o smaku wymiocin, nie jedzcie podwójnej porcji tego.
Asorune.