środa, 3 czerwca 2015

Fasolki wszystkich smaków Bertiego Botta.

Na co ja wydaje pieniądze...?



Tak, nie mogłam się oprzeć, chodziły mi po głowie te fasolki od dłuższego czasu. Filmy z nimi na youtube biją rekordy popularności. Oh! Jakie niedobre! Fuuu wymiociny! Mnie osobiście do kupna przekonał film Dema. Zawsze wydawało mi się, że jestem wręcz beznadziejna jeśli chodzi o rozpoznawanie smaków. Monotonia w jedzeniu, ignorancja, upośledzenie kubków smakowych?







Przejdźmy do rzeczy. Nie będę się rozpisywać o tych o tych smacznych fasolkach, kogo to interesuje? Były po prostu słodkie i dobre, w dodatku dość dobrze imitowały przypisane im smaki. Rzeczą, która mnie zaskoczyła było to, że niezależnie od tego co imitowała dana fasolka, zawsze, po chwili gryzienia, zaczynała mieć słodki, cukrowy posmak. Sama nie wiem czy to dobrze.

Czarny Pieprz: Co tu dużo mówić? Pieprz jest  produktem, który jest przeznaczonym do jedzenia, nie musieli bawić się w żadne zamienniki. Ot, po prostu pieprzowa fasolka.

Gil z nosa: Słona i mdła, nie mam pojęcia co to miało być, ale.. faktycznie kojarzyło się z gilem.

Ziemia: Niestety nie dostałam. Szkoda, miałam taka ochotę (O tak.. za to dostałam 5 pieprzowych)

DżdżownicaW pierwszym momencie się nabrałam. Kiedyś miałam wątpliwą przyjemność spróbowania biedronki i ta fasolka własnie przypomniała mi poniekąd jej smak... jednak później poczułam po prostu buraka, jak mówił Dem.

Woszczyna: Rozgotowany kalafior. Kalafiora nie cierpię, wiec nie było to najmilsze przeżycie. Z wydzieliną z uszu ani trochę się nie kojarzyło..

Trawa: Również nie mam pojęcia co właśnie zjadłam, ale owszem.. smakuje nieco jak trawa, punkt dla nich.

Zgniłe jajko: Kalafior *ziewa*

Kiełbasa:  Również nie dostałam *szlag by was pieprzowe fasolki!*

Mydło: Bardziej jak proszek do prania, mam wrażenie że będzie bolał mnie od tego brzuch. Jak na proszek do prania 10/10. Nie mam pojęcia z czego mogli to zrobić.

Wymiociny: Nie, nie są takie złe jak pokazują wszystkie te filmiki. Owszem, są paskudne, ale nie na tyle by nimi pluć. Żułam i żułam tę fasolkę, krzywiłam się nie mogłam zorientować się co to mogło być. Wzięłam drugą i... nie wytrzymałam. Kiedy aromat uderzył mnie ze zdwojoną siłą, myślałam już tylko o wymiotach. Okropna.


Za 34 gramowe opakowanie zapłaciłam 16 złotych. Sporo, ale czego się spodziewać po amerykańskich, importowanych słodyczach. Można się zawieść, nie jest to na tyle szokujące jak wszyscy usilnie pokazują w swoich filmach, natomiast wiem, że nie mogłabym sobie odpuścić. Cieszę się za to, że miałam okazje przeprowadzić na sobie dość niecodzienny test kubków smakowych. 

Jeśli coś jest o smaku wymiocin, nie jedzcie podwójnej porcji tego.
Asorune.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz