środa, 5 sierpnia 2015

Wędrując przez centrum z ananasem.


W końcu zaczęła się ta część wakacji, kiedy nie będę się musiała ruszać z domu. Szczęście wielkie. Nawet nie chcę myśleć o tym, że zostały zaledwie trzy tygodnie, bo aż mnie ściska w żołądku. Nie jestem jedną z tych osób, które jakoś niebotycznie narzekają na szkołę, wręcz pokusiłabym się o stwierdzenie, że zdecydowaną większość czasu lubię do niej chodzić, jednakże mimo wszystko, kiedy jej nie ma jestem jeszcze bardziej szczęśliwa C:.

Byłam przez kilka dni na Mazurach, przez kilka możliwie najzimniejszych dni tego lata. Większość czasu spędzałam na graniu w karty z rodziną i spacerach Oczywiście, jak co roku, musiał mnie ugryźć kleszcz. Nie cierpię ich. Zaraz obok wszystkich monstrum w żółte paski wywołują u mnie wręcz strach, więc kiedy zobaczyłam jednego w mojej nodze o 5 rano obudziłam cały dom C:. Dramat wielki, strzygę ugryzł kleszcz wow wow.

A propos kleszczy przypomniała mi się pewna historia. Kiedyś, spędzając wakacje również na Mazurach, odbył się zjazd rodzinny. Przyjechali niemalże wszyscy i oczywiście, jako że jesteśmy w Polsce, nie obyło się bez spożycia większej ilości alkoholu. Sytuacja dokładnie taka sama. Nieco młodsza strzyga przybiega do stołu roztrzęsiona i prosi żeby ktoś szybko wyjął z niej to monstrum ( ͡° ͜ʖ ͡°). Moja mama oczywiście pierwsza się zerwała i szybko wyciągnęła mi tego kleszcza. Wszystko byłoby w porządku, gdyby następnego dnia pamiętała, że to zrobiła :-;. Dotąd mi nie wierzy i cały czas powtarza " Przestań sobie żartować! Przecież ja nie mam pojęcia jak wyciąga się kleszcze!"
Mogłam zginąć. C:



Tymczasem przeprowadziłam się, jak na razie tymczasowo. Już od czterech dni siedzę w mieszkaniu, w którym najpewniej (oby!) za rok zamieszkam. Samo centrum Warszawy, 14 piętro, GARDŁO ŚWIATA (czasem mnie przeraża jakim ja jestem paskudnym nerdem ;-;). Cudownie się tu czuje, ani trochę nie chcę wracać  do domu. Do wszystkich obiektów, które mnie interesują mam ok 15 minut drogi spacerem. Dobry boże... gdybym już teraz mogła tu mieszkać mogłabym wstawać o cała GODZINĘ później do szkoły :____:. Moje szczęści potęguje fakt, że w mieszkaniu nie ma nikogo więcej oprócz mnie. Wczoraj kupiłam sobie ananasa i zjem go całego, SAMA. Czasem się zastanawiam co to będzie, jeśli w przyszłości znajdę sobie kogoś. Jestem tak cholernie nieprzezwyczajona do spędzania z kimś  dłużej niż kilka dni. Zwykle po takich spotkaniach, muszę jakiś czas odreagowywać w kompletnej samotności i po prostu odpocząć. Nie wróżę sobie najlepiej C:

A propos tematu przyszłych możliwych związków wczoraj z koleżanką obmyślałyśmy sprawę zaręczyn. Obie nie nosimy biżuterii, nawet na większe okazje. Pierścionek to jest chyba ostatnia rzecz jaką chciałabym dostać. Apel do mojego przyszłego faceta:
Jeśli wpadniesz na absurdalny pomysł by się mi oświadczyć, zrób to bez pierścionka. Jeżeli uparłeś się by koniecznie coś mi kupić... to nie wiem, kup mi nową kartę graficzną albo mikrofalówkę z opiekaczem. Dziękuję, Szczyga.

W ramach dygresji. O mój boże XD Muszę mieć tę koszulkę! CUDOWNA (Wsytawiam wersję męską, bo modelką na damskiej była Mamiko. Mietczyński is love. Mietczyński is life.)


Ostatnio zastanawiałam się nad komplementami, które kiedyś dane mi było usłyszeć. Wygranym w plebiscycie są słowa mojej pani od języka polskiego z gimnazjum Heleny Bonham Carter.
" Ty jesteś naprawdę mądrą dziewczyną, szkoda tylko że masz taki paskudny charakter"
Przemoc.

Są tacy ludzie, o których z jakiegoś dziwnego niewyjaśnionego powodu się często rozmyśla, tak właśnie jest z tą kobietą, kobietą dysonans. Spędziłam z nią trzy lata, oraz jeden rok z dala od niej i dotąd nie mogę jednoznacznie stwierdzić co o niej myślę. Nie mogę powiedzieć czy była dobrym nauczycielem. Bywały dni kiedy była cudowna, a innego dnia była najgorszym jakiego można sobie wyobrazić. Przez pierwsze dwa lata gimnazjum jej nie lubiłam, jednoznacznie, jednogłośnie. W trzeciej klasie, kiedy chociaż trochę przeszedł mi okres mentalnej mielonki i zwykłego pozerstwa i nieco zmieniłam o niej opinię. Ona mnie chyba lubiła, tak mi się wydaję, albo po prostu z jakiegoś powodu zwracałam jej uwagę. Kilka razy nawet zostawałam  nią by porozmawiać podczas dłuższych przerw i to tylko dlatego że to ona mnie zagadywała. Z jakiegoś powodu chciałabym ją jeszcze raz spotkać i porozmawiać.

Trochę niefortunne zakończenie zatem dodam powiem jeszcze że popadłam na chorobę Agar.io. Pieseł rośnie w siłę, pieseł zje was wszystkich.


Mam ogromny sentyment do polskiej muzyki.
Asorune.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz