sobota, 28 listopada 2015

Kompulsywnie ze strzygą

Witam serdecznie.
Znowu długo nie pisałam, ostatnimi czasy nie mogę się zebrać aby zająć się czymkolwiek. Rozpoczynam jakąś czynność, a po kwadransie stwierdzam, ze to nie jest jednak to co chciałabym robić. Okropna sprawa, chce by już to poszło precz, bo ręce opadają. Tak, wiec dzisiejsza notka będzie brdzo chaotyczna, jest to zlepek różnych wpisów z minionych tygodni

#1
Nigdy nie wspominałam tu o Beatrycze, czy też po prostu super Beacie, ale to chyba temat na dłuższy wywód. W każdym razie owa super Beata jest w ciąży i już niedługo, bo w lutym, będę miała siostrę. Jak na razie wszyscy nazywają ją fasola, aczkolwiek kiedy przyjdzie na świat ma nazywać się Konstancja lub Karolina, mimo to i tak mam zamiar zostać przy jej pierwotnym pseudonimie, bo jest najfajniejszy. Zawsze cieszyłam się, ze jestem jedynaczką, aczkolwiek bardzo cieszę sie na nowe dziecko w rodzinie. Tata kilka razy odgrażał mi się, że będzie mi ja podrzucał, abym się nią zajęła, dlatego wymyśliłam szatan plan. Na każde urodziny fasoli będę jej dawać super zabawki, którymi będziemy się mogły cieszyc obie podczas wspólnej zabawy. Anna jest również bardzo zadowolona z pomysłu kupienia jej plastikowych artykułów spożywczych, oraz zabawkowej kuchni i będzie się razem ze mną bawić z fasolą w sklep. Dobry boże, za kilka miesięcy będę miała 18 lat, zacznę mieszkać sama, a nie mogę się doczekać zabawy w sklep. Aż mi się smutno zrobiło, nie mogę się już doczekać kiedy fasola trochę podrośnie, będę wymyślała dla niej najlepsze zabawy i oglądała z nią stare bajki Disneya. Nie będziemy mieszkać razem, wiec chcę aby zawsze cieszyła się na myśl, że przyjedzie do niej super siostra strzyga :C.



#2
Dzisiaj dopadło mnie bardzo poważne przemyślenia na temat sosów do parówek. Pamiętam, że jeszcze rok temu rozważałam, czy będę musiała kupić chrzan, ketchup i musztardę, kiedy już będę mieszkać sama. To są chyba rzeczy, które powinny być zawsze w lodówce, prawda? Jeśli masz zestaw podstawowych sosów, chociażby dla gości, to chyba jesteś bardzo poważnym człowiekiem. Widzicie? Tak łatwo można osiągnąć nową rangę dorosłości, wystarczy kupić ten pieprzony chrzan, który mało kto lubi i już jesteś super gospodarzem. Chrzan kupię byle jaki, zależy mi tylko na opakowaniu, skoro będzie stać 3 lata w mojej lodówce.

Wiecie na czym nie można oszczędzać? Na musztardzie. Dobry boże! Jak okropna może być musztarda. W dodatku zawsze się denerwowałam, ponieważ odkąd mój tata wyprowadził się z domu, a zaczął mieszkać drugi partner mojej mamy zaczęli kupować najtańszą musztardę w plastikowym opakowaniu dla biedaków. Nigdy nie byłam fanką musztardy, więc nie przeszkadzało mi to zbytnio, ale ostatnio naszła mnie na nią wielka ochota. Otwieram opakowanie z musztardą, zanurzam w nim widelec i #@$!U1!!&! JAK MOŻNA W OGÓLE JEŚĆ COŚ TAKIEGO?!  Proszę się opamiętać! Na szczęście, mama akurat wybierała się do sklepu, wiec poprosiłam ją o musztardę z nasionami gorczycy. To jest prawdziwa musztarda! Nie wygląda jak odchody psa, który się nażarł trawy, tylko produkt z wyższej półki, nie mówiąc o tym, że jest znacznie lepsza!
Z ketchupem mam dziwną relację. Mianowicie, bardzo nie lubię tych z średniej półki cenowej. Dlaczego? Zwykle mają bardzo silny goździkowy posmak, czego wręcz nie cierpię. Kiedyś. najbardziej lubiłam ketchupy firmy Tortex, które są kwintesencją najtańszych ketchupów, z podejrzanych bud z hot-dogami. Strzyga, jak zwykle popada ze skrajności w skrajność, więc teraz podobała sobie jeden z najdroższych ketchupów, czyli "Krzepki Radek". Nadal lubi te najtańsze, znienawidzone przez wszytskich, którzy chociaż trochę przejmują się jedzeniem, ale mimo wszytsko, Radek wygrywa.

#3
Dlaczego kobiety leciały na Liszta? Przecież on wyglądał jak Lord Farquad.
Edit: Zauważyłam, że mężczyzna zyskuje + 20, przez prosty fakt noszenia żabotu. Hm.

#4
Jako, że Beata jest w ciąży musiała zrobić sobie przerwę w jeździe konnej. Z tej okazji wybrałam się z nimi do stajni i stwierdziłam, że spróbuje wsiąść na jej konia. Bardzo mi się spodobało, teraz jeżdżę do niej co tydzień i uczę się jeździć. Otuchy dodaje mi fakt, ze Beatrycze mówi, że bardzo szybko się uczę i mam dobre podejście do koni. Klacz nazywa się Bella, gdyż takie imię nadano jej jeszcze za czasów wyścigów, teraz została delikatnie przechrzczona na Belkę, czy Belinę. Wszyscy bardzo się dziwą, że ani trochę się jej nie boję, mimo iż kilka razy prawie przeleciałam przez siodło, bo pani kuń chciała sobie pogalopować. Czasem zachowuje się jak takie dziecko, które mimo rozwalonej, krwawiącej głowy, szczerzy szczerbatą buzię krzycząc, że chce się jeszcze pobawić, bo jest fajnie.
Edit: Dzisiaj(28.11) pierwszy raz galopowałam. To była bardzo niezwykła chwila, ponieważ dostałam najlepszą pochwałę od Beaty, jaką usłyszałam kiedykolwiek. Pierwszy raz mam wrażenie, że jestem w czymś dobra, ot tak. 

#5
Kupiłam świecę o zapachu prania. Fajna jest ona.
Edit: Dżon Snoł powiedział mi, że to dziwny wybór. "Serio? Na tyle różnych zapachów, ty wybrałaś zapach prania?" Chyba trochę w tym racji, ale się nie przyznam. Hehe
#6
Często gapię się na ludzi w metrze. To bardzo brzydki nawyk, ale kiedy ktoś zwróci moją uwagę, nie mogę się powstrzymać. I tak oto znalazłam swój cel. Stał oto taki jegomość, vel "Werter" w swoim płaszczu młodego literata z detalem na guzikach w postaci jakiegoś herbu, w niedbale zarzuconym szalu w kolorze szaro-ecru, twórczym nieładzie na głowie, skórzanej teczce w ręku,  oraz tomikiem poezji zatytułowanym "Abdykacja". Nie wiem czy to ja ściągnęłam jego spojrzenie, czy sam z siebie na mnie zerkał kiedy konczył kolejne wiersze. W końcu podniosłam głowę, jednak tym razem, nie aby na niego spojrzeć, a sprawdzić tablicę z przystankami, pech chciał, że akurat wtedy się mi przyglądał. Kiedy oboje zorientowaliśmy się, że przyłapaliśmy się na spojrzeniu, więc owy Werter zdecydował się posłać mi uśmiech. Ja nie wpadłam na pomysł by go odwzajemnić, więc wychyliłam się dając do zrozumienia, że zasłania tablicę i wydaje mi się, że nawet ściągnęłam nieco brwi, ale głowy nie dam. Cóż, nie spojrzałam na niego już ani razu i jestem pewna, że on też nie. Hehe
Edit: Dzisiaj (29.11) nie pamiętam już nawet jego twarzy.
Edit 2: Ostatnio z Anną przeprowadziłam bardzo budującą rozmowę. Obie zastanowiłyśmy się dlaczego mężczyźni nie zatrzymują nas na ulicy i uświadomiła mi, że to może nie dlatego, że jestem brzydka, a dlatego że nie wyglądam jeszcze na 100% legalną. Cholera, to ma sens i w dodatku jest znacznie bardziej optymistyczne!
Edit 3 @$3*&! : Żeby nie było, że lubię ten typ mężczyzn, akurat tutaj szczerze mówię, ze to totalna bzdura! Chociaż nie przeczę, że zwracają moją uwagę. Chyba lubię się pakować w takie beznadziejne sytuacje.

#7
Moja nowa pościel jest we wzory, podobne do tych na krawatach Hannibala. Bardzo mnie boi to, jaką psychofanką Madsa jestem C:.
#8
Cholera, znowu oglądałam "Dziennik Bridget Jones", znowu wyłączyłam zaraz po tym jak Daniel ja zdradził, oraz znowu powiedziałam, że to ta smutniejsza wersja mnie po 30. Auć


Jeśli jedzenie jest miękkie, to zjesz go więcej. Najlepiej jeść twardsze rzeczy i to w jednym kawałku.
Asorune.

sobota, 17 października 2015

To nigdy nie będzie mieć sensu, ale po prostu bardzo chciałam użyć słowa "postapokaliptyczny" w tytule.


Towarzysze!

Córa marnotrawna powróciła. Stęskniłam się niesamowicie, nie mogę się doczekać, aż opiszę wszystko co działo się przez te dwa miesiące (w istocie, wczoraj minęły równo dwa miesiące mojej nieobecności). Zauważyłam, że mam problem z klasyfikacją czasową swoich cech charakteru. Nigdy nie wiem, czy jest ona niedawno nabyta, czy po prostu nigdy jej u siebie nie zauważyłam. W każdym razie, strasznie sentymentalna się porobiłam. Nie jestem w stanie sprzedać starych przedmiotów, z którymi wiąże się chociażby najmniejsza historia, a kiedy przeczytałam ostatnio wszystkie stare notki to aż łezka mi się w oku zakręciła. Sporo tam co prawda głupot, ale to nie jest ważne. Wspomnienia, wspomnienia. Minione miesiące opiszę w następnych notkach, natomiast tu zajmę się sprawami aktualnymi. 

Mam ostatnio jakiś bardzo wspominkowy okres. Przez ostatni tydzień, robię wszystko to, co tak uwielbiałam robić kilka lat temu i jest cudownie. Nie lubię zmian, ciężko mi przychodzą.


Oficjalnie przyznaję, że Fallout 3 jest moją ulubioną grą Bethesdy, której jak już wspominałam, jestem wielką fanką. Technicznie rzecz biorąc New Vegas jest lepszy. Ciekawsza linia fabularna, więcej frakcji, zmuszających do brania żywego udziału w lokalnych problemach, lepiej rozplanowana mapa ( to jest, mniej sztucznych ścian, tak bardzo irytujących w postapokaliptycznym Washingtonie, mniej zagulyfikowanych systemów podziemnych, więcej ciekawych lokacji), zdecydowanie więcej questów, a na deser nowy tryb gry, oraz większa ilość przedmiotów urozmaicających rozgrywkę. Tak, tak wszystko wiem. Aczkolwiek mimo wszystko, chyba najważniejszą dla mnie sprawą jest klimat gry, gdzie Fallout trzy miażdży swojego młodszego brata doszczętnie. Zdecydowanie częściej mam ochotę wrócić do trzeciej części produkcji i zdecydowanie lepsze, wyraźniejsze wspomnienia po sobie zostawiła. W każdym razie, całą pointą tego wywodu jest to, że ponownie przechodzę Fallout 3 :D.  Magazine?! What happens?

Lubię porządek. Nie lubię zagraconych pomieszczeń, wole kiedy wszystko ma swoje określone miejsce, natomiast niestety kłóci się to z moją potrzebą kupowania głupot. Uwaga, uwaga teraz pokażę jakie cudowne rzeczy kupiłam ostatnio! Szczęście wielkie.



Kolekcja małych naczyń z obrazem Włodzimierza Szpingera, polszki artyszta, każdy zna! Tak już całkowicie poważnie, to jestem bardzo zadowolona, z tego że mogę mieć coś takiego. Dorwałam to w outlecie Empiku, za jedynie 21 złotych! Co prawda są to  małe naczynia, ale może zmusi mnie to do mniejszych porcji jedzenia, mniejszej ilości mocnej herbaty i mniejszej ilości.. eee co się je w małej misce? Karmę dla zwierząt? Ps: Ryba nazywa się Rysiek.


Jestem wielką fanka mocnej herbaty. Gdyby nie strach przed zębami w kolorze sera szwajcarskiego, mogłabym pić ją litrami. Tak więc oto, zaparzacz do herbaty w kształcie truskawki, to coś czego nie muszę tłumaczyć, nie dość, że cudowne to jeszcze praktyczne! Szczotka do paznokci w kształcie kaczki, to chyba też rzecz, nie warta wyjaśnień!


No dobra... to nie jest ani trochę praktyczne. Kolega oznajmił mi, że w Mcdonalds jest dostępna seria zabawek z Super Mario, powiedział mi również, że nie trzeba kupować nawet zestawu i można kupić zabawkę osobno za 5 złotych. Nie mogłam się powstrzymać, mimo że pani przy kasie zaśmiała mi się w twarz XD. Figurka jest co prawda słabo wykonana, ale czego się spodziewać po zabawkach dla dzieci za 5 złotych. Co prawda to nie jest taka zwykła figurka! Jak podniesiecie Mario do góry i uderzycie jego pięścią w klocek nad nim, usłyszycie dźwięk, odpowiadający tej akcji, z gry! 


Ostatnio widziałam cudowny film pod tytułem " Pogrzeb Kartofla". Jest to pierwszy film pełnometrażowy pana Jana Jakuba Kolskiego. Jestem całkowicie zauroczona. Po usłyszeniu rekomendacji i obejrzeniem jednego z jego filmów, mam duże przeczucie, ze po zagłębieniu się w jego sztukę, mogę okrzyknąć go moim ulubionym polskim reżyserem. Cudownie powolne, refleksyjne tempo filmów. symbolika, artystyczne ukazywanie brzydoty, nawiązania do polskiej ludowości. Nie mogę się doczekać, aż znajdę chwilę na obejrzenie czegoś jeszcze.

Ostatnia sprawa. Obiecuję, ze ostatnia. Przypomniałam sobie ostatnio o mojej dawnej miłości, a mianowicie Le Chiffre z "Casino Royale". Bonda lubię, aczkolwiek nie są to moje ulubione filmy. "Casino Royale" mogę oglądac wielokrotnie C: i to tylko ze względu na cudownego Madsa Mikkelsena. Zaczęłam trochę o nim czytać w internecie i przypomniałam sobie o tym, że przecież mogę mieć go pod dostatkiem! Wystarczy tylko obejrzeć "Hannibala"


Wczoraj obejrzałam pierwszy odcinek. Jak na razie, nie jestem zbytnio zachwycona. Główny bohater (Will Graham) nie zdobył na razie mojej sympatii. Jest przedstawony jako taka do przesady wyjątkowa i wybitna jednostka, w dodatku z bardzo przesadzoną umiejętnością dedukcji, Mimo wszystko jednak, bardzo szybko się wkręcam we wszelakie sprawy, dotyczące morderstw, więc jestem ciekawa co będzie dalej. Mads, uratuj to! 



Bolą mnie zęby, gdy pomyślę o gryzieniu przebitego balona. Oj, jak bolą.
Asorune.

niedziela, 16 sierpnia 2015

50 przypadkowych faktów o mnie.

Razem z moją znajomą postanowiłyśmy wymienić się 50 przypadkowymi faktami o nas. Oto przedstawiam dzieło Anny, niekiedy opatrzone moim komentarzem. Take it away! 

1. Nie rozróżnia marek i modeli samochodów, a potem wkurza się, gdy jej to wypominam.
Jestem kobietą, okej?!

2. Śmierdziel nie umiałby żyć bez gier i muzyki i sam to przyznał, że olałby książki.
Biję się w pierś, to prawda ;-;.

3. No i jest muzycznym zboczeńcem. Zawsze gdy usłyszy gdzieś jakis a'la rockowy kawałek, każe mi zamknąć ryj i nasłuchuje, a potem nie może przestać o tym mysleć póki sobie nie przypomni.

4. Nie lubiła Gakupo i jegło głosu i ogółem, że pedalstwo, ale wystarczyło Madness of Duke 
Venomania i juz mi szmata chciała męża zabrać.
Nie przyznaję się do vocaloidów.

5. Pairinguje ze mną nauczycieli z TVNowskiej "Szkoły".
Wszystko co się rusza! Łączmy się w pary, kochajmy się!

6. Najbardziej z polskich zespołów to lubi SBB, ale zawsze mi wyrzuca generalną neiznajomość polskiej muzyki.

7. Ma zakładkę ze słowami po polsku, których musi się nauczyć. 
Ta zakładka funkjonuje już od kilku dobrych lat, a mi się nie chce nawet jej akutalizować ;-;.

8. Zawsze w strasznych grach skrada się jak głupia, czego z kolei boję się ja.
Warto nadmienić, że w KAŻDEJ grze skradam się jak głupia. Obrażenia x2 duh!

9. Zazwyczaj jak ma coś sobie ugotować to jest to szpagetto. Często je też łosoś.

10. Strzela jej w żebrach, ale ja dalej myslę, że to urwanny oddech tak dziwnie świszczy.
Szczela! Manie doktUR powiedziała!

11. Nie lubi ludzi, którzy nie lubia zwierząt.

12. I niby taki kozak, ale jaki emocjonalny. Ciągle albo zapłakana, albo wkurzona.

13. Częściej wkurzona, bo neurotyczna. Krzyczy na przedmioty i rzuca nim jak nikt nie patrzy.
Jakbym miała kogoś w kogo mogę rzucać!1!!1one!!

14. Nie kończy rysunków i mnie wkurza to, bo chcem.

15. Śpi w staniku, co jest dla mnie abstrakcją. 

16. Bardzo łatwo wydaje kasę na dziwne rzeczy jak fez czy serial na DVD. ( fez też bym kupiła)
Serial na DVD nie jest dziwną rzeczą, wszyscy kupują seriale na DVD! Już bardziej zrozumiałabym zestaw do yerba mate ;/.

17. Była w klasie siatkarskiej w podstawówce i dalej ma wyseparowaną łydkę.
*płacze*.

18. Lubi grać w gry panszowe, karciane itp., a najbardziej wygrywać i nazywa swoją rodzinę słabymi lamusami.
XD Bo nie umieją grać. Zero zmysłu strategicznego!

19. Czuje się winna jak nie widziała filmowych klasyków, robi listę by je obejrzeć, nie ogląda.
Kiedyś to zrobię, jak znajdę kogoś kto będzie chciał je oglądać ze mną.

20. Dostaje wkurwu, gdy widzi, że ktoś ma bardziej niebieskie oczy. Często też komentuje to na głos.
NIEPRAWDA. (prawda ;C)

21. Potrafi złapać krasza na rosyjskiego prezentera i właściwie każdego faceta wysokiego/w koszuli.
Musi być brunetem.
 
22. Nie lubi yaoi, ale audio-yaoi Levi x Eren to przecież pół grzechu! (Ma to na telefonie. Serio.) 
XDDDDD Bo lubię facetów z głębokim głosem! Te jęki mi nie przeszkadzają. Ignoruje je.

23. Przeszła Half-life'a z pierdyliard razy i ciągle to robi. A na Skyrimie nabiła ze 400 godzin.
No.. ze 300. 400 to przesada. 

24. Ma doła, bo Bella w Zmierzchu powiedziała, że przeciętna dziewczyna waży 50 kilo.
A przeciętny facet ma 20cm. ;/

25. Pół życia spędziła oglądając szafiarki, a drugie poł Gracjana. Obiera ziemniaki i je przy włączonym Youtube. Czasem też ogląda MANGOWCÓW, Bukie i Turpaty.
To niestety prawda. Cały czas mam odpalony YT ;-; . Większość filmów, które mnie interesowały obejrzałam już po kilka razy, mimo to cały czas je rewatchuję.  

26. W gimnazjum przeszła przez wszystkie etapy, od popularnej dziewczynki, przez metala, do normalnego człowieka. 
Nigdy nie byłam sk8 gyrl! XD.

27. Gdy pierwszy raz ją zobaczyłam, myślałam, że to taka groźna dziewczyna, która nie omieszka mi przyłożyć jeśli jej podpadne. Nie wiem czemu.
Nadal większość ludzi mówi mi, że jestem nieprzyjemna w pierwszym kontakcie, ale nie aż tak ;-;.

28. Ma okresy, w których śmieje się, gdy usłyszy niektóre słowa, jak " pingwinki".
Albo "budyń".

29. Pierwszego dnia okresu nie przychodzi do szkoły z powodu bólu, nawet jeśli akurat nie boli jej brzuch. 
Thug life.

30. Ukuła termin "rzadność" i teraz często to wykorzystuje bywając rzadną i psując wieczory.

31. Je czekoladę wyjętą z lodówki :V 
I nie rozumiem jak można inaczej!

32.  Lubi się zaskakiwać. Często jak coś odkrywa zapomina o swoim odkryciu, po czym odkrywa to znów ciesząc się tak samo.
O! Herbata.

33. Zdarzało jej się wkręcać dzieci na 6-obcy, że chce się pobawić w cybersex.
XDD "Bendziesz miał diablicę w niebie".

34. Wchodzi pod pantofel swojego kota, daje mu trącać łapką klawiaturę i wpuszcza i wypuszcza z pokoju. 

35. Jak rozmawia z nauczycielami macha ręką w taki charakterystyczny sposób. Mach Mach.
Jak upośledzona.

36. Codziennie wydarza się conajmniej jedna potencjalna sytuacja, w której Maja może powiedzieć " jest taki pokemon"/"jest taki stwór w halflajfie".

37. Wbrew pozorom jest całkiem kochliwa.
Nie skomentuję XD.

38. Obrzydzają ją stopy, więc jeśli patrzy i obcuje z twoimi, to musi cię bardzo kochać.
Chyba, że jesteś facetem. Do męskich się nigdy nie przezwyczaję. Skarpetki, albo embargo na miesiąc.
39. Niby nie jest rasistką, ale nie mogłaby iść do łóżka z murzynem.
Po prostu są rzeczy, które znacząco obniżają popęd seksualny! :_:

40. Kiedyś słuchała Ich Troje.
" Niech pierwszy rzuci kamieniem...".

41. Jest cholernie zazdrosna o Yennefer z Wiedźmaka i właściwie nienawidzi każdej kobiety, na którą zwraca uwagę jej ukochana postać.
To prawda :_; Nie umiem z tym walczyć.

42. Woli zamiatać niż odkurzać, bo nienawidzi dźwięku odkurzacza.
A jaszcze bardziej nie lubie go odnoscić spowrotem do pudełka.

43. Nie lubi świąt. Nawet Bożego Narodzenia. Po obligatoryjnej kolacji wychodzi z pokoju pewnie tylko po cole. 
Grać w Aiona.

44. Ma fajny płaski brzuszek, ale zamiast docenic pierdzieli, że ma wystające kości miedniczne i jak się położy to ma miskę w brzuchu.
Nie mogę przez to robić niektróych ćwiczeń bo robię nimi dziurę w podłodze! 

45. Zawsze w domu ma suchy szampon i chyba nie widzi juz życia bez niego.

46. Ma na półce całą sagę Zmierzch i kiedyś podobał jej się Taylor Lautner.
Bo kiedyś dostałam ją od cioci XD I nie moge jej wyrzucić by nie było jej przykro. A z Lautnerem to kuriozum.

47. Ma wielki życiowy dylemat, bo chciałaby byc damą, ale zbyt lubi rozmawiac o kupie. W ogóle w wielu sprawach nie może się zdecydować. Człowiek ambiwalencja. 
Nie rozmawiam o kupie!

48. Z jakiegoś powodu nauczyciele nigdy nie są wobec niej obojętni. Albo jej nie lubią, albo mówią, że fajna dziewczyna, ale leser.

49. Kiedyś zabrała się za tłumaczenie piosenek. Zrobiła jeden filmik, a tłumaczenia góra 3. Ogółem szybko się poddaje.
Równo 8!

50. Niby nie ogląda telewizji, ale zna na pamięć wszystkie odcinki rozmów w toku, idealnej niani i nie wiem czego jeszcze. No ale telewizora nie włącza!
Potrzebuję, by coś mi brzęczało nad uchem do obiadu ;-;.


Jak wstawić post, nie męcząc się przy tym zbyt wiele. Hehe.
Asorune.

środa, 5 sierpnia 2015

Wędrując przez centrum z ananasem.


W końcu zaczęła się ta część wakacji, kiedy nie będę się musiała ruszać z domu. Szczęście wielkie. Nawet nie chcę myśleć o tym, że zostały zaledwie trzy tygodnie, bo aż mnie ściska w żołądku. Nie jestem jedną z tych osób, które jakoś niebotycznie narzekają na szkołę, wręcz pokusiłabym się o stwierdzenie, że zdecydowaną większość czasu lubię do niej chodzić, jednakże mimo wszystko, kiedy jej nie ma jestem jeszcze bardziej szczęśliwa C:.

Byłam przez kilka dni na Mazurach, przez kilka możliwie najzimniejszych dni tego lata. Większość czasu spędzałam na graniu w karty z rodziną i spacerach Oczywiście, jak co roku, musiał mnie ugryźć kleszcz. Nie cierpię ich. Zaraz obok wszystkich monstrum w żółte paski wywołują u mnie wręcz strach, więc kiedy zobaczyłam jednego w mojej nodze o 5 rano obudziłam cały dom C:. Dramat wielki, strzygę ugryzł kleszcz wow wow.

A propos kleszczy przypomniała mi się pewna historia. Kiedyś, spędzając wakacje również na Mazurach, odbył się zjazd rodzinny. Przyjechali niemalże wszyscy i oczywiście, jako że jesteśmy w Polsce, nie obyło się bez spożycia większej ilości alkoholu. Sytuacja dokładnie taka sama. Nieco młodsza strzyga przybiega do stołu roztrzęsiona i prosi żeby ktoś szybko wyjął z niej to monstrum ( ͡° ͜ʖ ͡°). Moja mama oczywiście pierwsza się zerwała i szybko wyciągnęła mi tego kleszcza. Wszystko byłoby w porządku, gdyby następnego dnia pamiętała, że to zrobiła :-;. Dotąd mi nie wierzy i cały czas powtarza " Przestań sobie żartować! Przecież ja nie mam pojęcia jak wyciąga się kleszcze!"
Mogłam zginąć. C:



Tymczasem przeprowadziłam się, jak na razie tymczasowo. Już od czterech dni siedzę w mieszkaniu, w którym najpewniej (oby!) za rok zamieszkam. Samo centrum Warszawy, 14 piętro, GARDŁO ŚWIATA (czasem mnie przeraża jakim ja jestem paskudnym nerdem ;-;). Cudownie się tu czuje, ani trochę nie chcę wracać  do domu. Do wszystkich obiektów, które mnie interesują mam ok 15 minut drogi spacerem. Dobry boże... gdybym już teraz mogła tu mieszkać mogłabym wstawać o cała GODZINĘ później do szkoły :____:. Moje szczęści potęguje fakt, że w mieszkaniu nie ma nikogo więcej oprócz mnie. Wczoraj kupiłam sobie ananasa i zjem go całego, SAMA. Czasem się zastanawiam co to będzie, jeśli w przyszłości znajdę sobie kogoś. Jestem tak cholernie nieprzezwyczajona do spędzania z kimś  dłużej niż kilka dni. Zwykle po takich spotkaniach, muszę jakiś czas odreagowywać w kompletnej samotności i po prostu odpocząć. Nie wróżę sobie najlepiej C:

A propos tematu przyszłych możliwych związków wczoraj z koleżanką obmyślałyśmy sprawę zaręczyn. Obie nie nosimy biżuterii, nawet na większe okazje. Pierścionek to jest chyba ostatnia rzecz jaką chciałabym dostać. Apel do mojego przyszłego faceta:
Jeśli wpadniesz na absurdalny pomysł by się mi oświadczyć, zrób to bez pierścionka. Jeżeli uparłeś się by koniecznie coś mi kupić... to nie wiem, kup mi nową kartę graficzną albo mikrofalówkę z opiekaczem. Dziękuję, Szczyga.

W ramach dygresji. O mój boże XD Muszę mieć tę koszulkę! CUDOWNA (Wsytawiam wersję męską, bo modelką na damskiej była Mamiko. Mietczyński is love. Mietczyński is life.)


Ostatnio zastanawiałam się nad komplementami, które kiedyś dane mi było usłyszeć. Wygranym w plebiscycie są słowa mojej pani od języka polskiego z gimnazjum Heleny Bonham Carter.
" Ty jesteś naprawdę mądrą dziewczyną, szkoda tylko że masz taki paskudny charakter"
Przemoc.

Są tacy ludzie, o których z jakiegoś dziwnego niewyjaśnionego powodu się często rozmyśla, tak właśnie jest z tą kobietą, kobietą dysonans. Spędziłam z nią trzy lata, oraz jeden rok z dala od niej i dotąd nie mogę jednoznacznie stwierdzić co o niej myślę. Nie mogę powiedzieć czy była dobrym nauczycielem. Bywały dni kiedy była cudowna, a innego dnia była najgorszym jakiego można sobie wyobrazić. Przez pierwsze dwa lata gimnazjum jej nie lubiłam, jednoznacznie, jednogłośnie. W trzeciej klasie, kiedy chociaż trochę przeszedł mi okres mentalnej mielonki i zwykłego pozerstwa i nieco zmieniłam o niej opinię. Ona mnie chyba lubiła, tak mi się wydaję, albo po prostu z jakiegoś powodu zwracałam jej uwagę. Kilka razy nawet zostawałam  nią by porozmawiać podczas dłuższych przerw i to tylko dlatego że to ona mnie zagadywała. Z jakiegoś powodu chciałabym ją jeszcze raz spotkać i porozmawiać.

Trochę niefortunne zakończenie zatem dodam powiem jeszcze że popadłam na chorobę Agar.io. Pieseł rośnie w siłę, pieseł zje was wszystkich.


Mam ogromny sentyment do polskiej muzyki.
Asorune.

wtorek, 21 lipca 2015

Kapitan Rzadność przejmuje dowodzenie.


Nic nie robię. hehe.

Całe dnie spędzam w pokoju. Wczoraj musiałam wstać o dziewiątej żeby iść do lekarza i był smutek wielki. Byłam tak zmęczona, że grzecznie położyłam się spać o 2, czyli o godzinie o której planowałam się kłaść w te wakacje (w końcu). Zaczynam coraz lepiej rozumieć mój organizm, zdaje się że on jest znacznie bardziej ułożony ode mnie. Sprawa jest jasna. "Po 10 godzinach snu, obudzisz się bez budzika i to całkowicie wyspana. Nie, jak położysz się o 4 nad ranem to nie wstaniesz o 11!? 10 godzin, pamiętasz? Jeśli położysz się o 4 wstaniesz o CZTERNASTEJ, nie lubisz wstawać o CZTERNASTEJ, prawda?"     C: 

Nie uczę się francuskiego, jak sobie obiecałam, ale nawet nie jestem zbyt na siebie zła, bo w zamian za to codziennie rozmawiam po angielsku przez kilka godzin. It's something. Kiedyś na pewno przypomnę sobie ten francuski... tylko kiedy?

Zaczęłam czytać Wiedźmina i zauważyłam okropny błąd. Książkowa Yennefer ma ponoć bardzo jasne, blade sutki, natomiast pani Wolszczak w tym okropnym serialu miała brązowe. Ignorancja, cebula. To przecież tak ważny aspekt! Swoją drogą nie cierpię jej. Tak, oficjalnie  przyznaję, że nie cierpię Yennefer i to tylko dlatego że jestem zazdrosna, dosłownie o wszystko. No, może oprócz tego że daje się wszystkim chędożyć na prawo i lewo!!1!!1!!one!!1

Ponownie przeszłam Half Life 2 i ponownie gram w pokemony na zasadach Nuzlocke. Nigdy tego nie zrozumiem... na początku wakacji nakupowałam sobie mnóstwo gier aby w końcu je poprzechodzić, a ja jak zwykle gram w to samo. Obiecuję, że jak przejdę te pokemony to pogram w coś, w co jeszcze nie grałam.

Znalazłam cudowny kanał na YT - A Jolly Wanker. Nie dość, że gość ma najsłodszy avatar na świecie, to jeszcze kręci filmiki z dziwnych modyfikacji do popularnych gier. Cudowne.




Zaczęłam oglądać "Miasteczko Twin Peaks" i jestem zauroczona. Przekonał mnie do tego soundtrack, który znałam już od kilku dobrych lat i wiele rekomendacji. Niestaty zostawiłam płytkę z nagranym serialem u ojca i bardzo mi smutno, bo już nie mogę się doczekać kiedy się dowiem co będzie dalej. Będę musiała obejrzeć więcej Lyncha, bo jak na razie jest to w 100% mój klimat.


Przepraszam za okutny chaos w tym poście, nie umiem jakoś zebrać myśli.
Asorune.

wtorek, 7 lipca 2015

Strzyga prosto z pola.

Proces myślowy szczygi vol.1

*Nigdy nie umiem zaczynać. Siedzę nad tym początkiem kilkanaście minut, a i tak nigdy nie jestem zadowolona. Może... powinnam wymyślić jakieś super przywitanie? Siemka ziomeczquuu *facepalm*. Hm... a może jakaś uroczysta apostrofa? Ekhm.*

Towarzysze!

Właśnie wróciłam z wyjazdu na działkę pod Warszawą. Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że długie wyjazdy jednak nie są dla mnie. Spędziłam tam cztery dni i bawiłam się naprawdę świetnie, aczkolwiek strasznie się cieszę, że jestem już w domu. #łóżko#spaghetti#kot#komputer.

Co ja tam właściwie robiłam? Jeśli mam być szczera to nic, kompletnie nic. Strzygi nie lubią słoneczka, ani gorąca, a temperatura wahała się miedzy 30-36 stopni. Całe dnie leżałam pod altanką do góry brzuchem, czekając na śmierć, dopiero wieczorem można było coś pobroić. Co robiłam?

* Widziałam tak wielki księżyk, że bez problemu mogłabym się stać syreną.
* Jadłam wiśnie z drzew przy drodze nie bojąc się nagłej ekskrecji.
* Wyszłam na samotny spacer o 5 nad ranem.
* Leżałam na ciepłym asfalcie, bo tak.
* Pierwszy raz w życiu tak żenująco przegrałam w "Osadników z Catanu".
* Byłam o krok od napisania własnego traktatu filozoficznego zaczynającego się wierszem "Tęsknota za pomidorem"
* Wykorzystałam kontener kremu z SPF +50.
* Widziałam dmuchawiec tak wielki, że... "kutasy z nieba lecieli"(<3)
* Nauczyłam się powalającej liczby czasowników francuskich *dokładnie trzech XD*
* Zjadłam więcej jajek i łososia, niż w całym moim życiu.
* W końcu wiem jak wygląda wielki wóz.
* Widziałam jeża.

Odwieczny dylemat. Jeszcze nigdy tu nie wspominałam, ale jestem żywym przykładem syndromu "człowiek-ambiwalencja" ( kurde, mogłam napisać "ambiwaleńcja". Śmieszne! Nie...). Cały czas kłócę się ze sobą i nie umiem jednoznacznie opowiedzieć się w jakimś konflikcie, wiecznie stoję gdzieś pośrodku. To strasznie męczące, wiecie? Kiedyś pewnie powiem o tym więcej, gdy napadnie mnie zły humor. Oho, ale mi się dygresja włączyła. Chciałam powiedzieć o tym, że nie mogę się zdecydować czy wolałabym mieszkać w mieście, czy na wsi.

Z jednej strony uwielbiam spokój, ciszę, spacery po lasach, polach ect, Jednak kiedy pomyślę sobie, że nagle nie będę miała jednego autobusu do centrum, w którym mam skupisko wszelakich sklepów, czy obiektów kultury, to... nie jestem przekonana. Leń ze mnie, lubię wygodę.

Tymczasem jestem w końcu w domu! Jak na razie nie robię nic, jak zwykle. Tu również jest zbyt gorąco, ani wiatrak ani chłodne prysznice w ciągu dnia nie pomagają na tyle bym była jako tako produktywna. Wczoraj cały dzień grałam w Simsy  i oglądałam zajawkowe babcie, testujące czipsy i żelki.  Cudowne, obym i ja taka była na starość.

Kiedyś wspominałam, że nie mam zbyt wielu znajomych. Cieszę się, chyba nie potrzebuję więcej. Już nie poświęcam wszystkim tyle czasu, ile bym chciała. Nie wiem jak by to było przy większej liczbie osób. W każdym razie, ostatnio zauważyłam, że każdy z kim przez dłuższy czas rozmawiam zyskuje jakąś ksywkę. Zrobiłam podsumowanie i nie wiem co sądzić o wynikach.

Ana, Kuleszynka, Szyna, Nagyszy
Marchlewicz, Masza, Sraka (to jej pomysł XD)
Ośmiornica, ziomeczeq, towarzysz Kamil
Bartek Bar baroque czokled bar, Werter
Jarek, Szparek, Dżar
Wynglusz

Ja natomiast jestem znana jako Szczyga, Mszczyga, Aszoruni lub Mayonez. Cudowna kolekcja, która z każdym dniem się rozrasta. Na koniec tej żenady dorzucam jedno działkowe znalezisko, czyli "Najgłębszy płytki talerz na świecie"


Spaghetti na śniadanie to zawsze dobry pomysł.
Asorune.


poniedziałek, 29 czerwca 2015

Dobre złego początki.

Samopoczucie 75%
Wykorzystanie wolnego czasu 100%
Dopełnianie postanowień 75%
Czas na rzeczy spoza grafiku 0%

Szczygi to niezbyt towarzyskie stworzenia. Wierzyć lub nie, ale jeszcze rok temu bardziej intensywnie rozmawiałam z tylko jedną osobą. A teraz? Naroiło się tego. Sama nie wiem czy to dobrze. Z jednej strony to naprawdę godni uwagi ludzie, z którymi lubię spędzać czas, ale z drugiej brakuje mi dni, które spędzam w piżamie, nigdzie nie wychodzę, z nikim nie rozmawiam i przez bite 16 godzin w gram w jakąś grę lub coś oglądam. Tak, tak... wiem, marudzę. Nie powinnam przesadzać w żadną stronę, prawda? Mam przed sobą 63 dni wolnego, na pewno uda mi się uszczknąć kilka takich dni.


Miałam okazję przez cztery dni być sama w domu. Było cudownie! Sama zrobiłam zakupy, sama posprzątałam, brałam prysznic tyle ile chciałam, oraz nikt nie włączał mi odkurzacza, telewizora, albo pralki kiedy ucinałam sobie drzemkę. Oczywiście dochodzą do tego rzeczy takie jak śpiewanie, wirtuozerskie przygotowywanie jedzenia, czy latanie w bieliźnie po całym domu, bo tak. Myślę, że do dobre miejsce, aby przeprosić moich sąsiadów, tych z mojego piętra i z dołu. Właściwie cały blok przeproszę. Latanie w skarpetkach po klatce to chyba też nie jest zachowanie grupowane do tych właściwych.



A to co? A to co? Chyba nie muszę tłumaczyć. Istny wysyp tęczowych zdjęć profilowych na facebookach. Jestem zaskoczona własnym podejściem. Nie denerwuje mnie to, naprawdę... nie czuje nawet lekkiej irytacji. Przyglądam się coraz to nowym powiadomieniom o zmianie zdjęcia profilowego, żeby za chwilę przyglądać się zaciekłym dyskusjom pod nim. To chyba nawet zabawne.

  


Jak już wspominałam w gimnazjum miałam wątpliwą przyjemność chodzenia do klasy z rozszerzonym językiem francuskim. Trzy lata, pięć godzin tygodniowo czystej gejozy C:. Nie jest to mój ulubiony język, ale skoro już tyle czasu poświęciłam na naukę, nie chcę tego marnować. Chcę znać go przynajmniej komunikatywnie. Właśnie dlatego, postanowiłam w te wakacje, przypomnieć sobie cały materiał z podręczników, które przerobiliśmy. Wczoraj odbyła się pierwsza lekcja, czyli liczby. Właśnie sobie przypomniałam jak bardzo ten system jest... zjebany C:. Mała próbka:

30 - trente
50 - cinquante
60 - soixante
70 - soixante - dix 

Wiecie co to do cholery jest "soixante - dix?" To znaczy dokładnie "sześćdziesiąt - dziesięć". Spokojnie! Zabawa dopiero się zaczyna!

71 - soixante et onze (sześćdziesiąt - jedenaście)
80 - quatre -vingt ( cztery - dwadzieścia )
90 - quatre - vingt - dix (cztery - dwadzieścia - dziesięć) 

Wstawiłabym mem z podpisem " Ty zdrowy pojebie", ale nie mogę znaleźć i mi bardzo smutno.


Jeśli wszyscy śmieją się z tego, że jesz same ziemniaki z masłem i koprem no obiad, nie przejmuj się nimi. Nic nie wiedzą.
Asorune.


niedziela, 21 czerwca 2015

Советска femina.

O, kogo tu widzę. Co tu robisz, szczygo? Czy przypadkiem znowu nie chciałaś usunąć swojego dziecka w przypływie głupoty? Nigdy się nie nauczę. Hehe

Co się działo? Mnóstwo i nic.
Najważniejszym wydarzeniem jest koniec roku. Oceny mogłyby być lepsze, aczkolwiek są w miarę przyzwoite, nie mam na co marudzić. Ostatnie tygodnie szkoły były sponsorowane wiecznym niedospaniem, oraz słuchaniem jakim to leserem jestem. Kocham moich nauczycieli. Marudzą na mnie, ale ich kocham. Co usłyszałam?

Oho, teraz największy leser tej klasy.... numer dwanaście.
Oho, panna strzyga umie się czasem nauczyć, o ile jej się zachce. Hm, może inaczej, jeśli PRZYJDZIE DO SZKOŁY.

Obiecuję, że się poprawię C: 
*Nie uwzględniam w tej obietnicy frekwencji na wf.*

 Oficjalnie zostałam feminą. Tak, tą żywiołakową, wycinającą w pień chłopy, przeklinającą, ale nie wkładającą ich głów między nogi! 

Warszawskie metro jest szalenie nieprzystosowane do kobiet noszących spódnice. Dlaczego? Z jakiegoś powodu, na schodach ruchomych  hulają wiatry mogące owe spódnice podnosić. Tak, stało się. Kiedy ja próbowałam opanować spódnicę, jegomość ze schodów obok przystanął przyglądając się tej scenie. Serdecznie kurwa dziękuję.

Przebieralnia w mojej szkole, nadchodząca lekcja wychowania fizycznego. Zdjęłam bluzkę z zamiarem zmienienia jej na tę do ćwiczeń. Nagle słyszymy pukanie. Był to już prawie koniec przerwy, więc pomyślałyśmy że to nasza nauczycielka, z zamiarem pośpieszenia nas. Zakryłam się więc bluzką, a dziewczęta z mojej klasy krzyknęły "proszę". Okazało się że to nie moja wuefistka, a jakiś chłopak. Przyjrzał się mi dokładnie, od stóp do głów, jakby na chwilę zapomniał co właściwie chciał powiedzieć, po czym zapytał czy podamy mu okulary, które tu zostawił. O tak, już lecę.

Dzięki mojej pani od rosyjskiego, znalazłam kolejnego kandydata na mojego męża. Na ostatniej lekcji stwierdziła, że puści nam rosyjski talk-show prowadzony przez Iwana Urganta.

* 1,95
* brunet
* inteligentny
* wygadany
* zabawny
* broda
* starszy
* nosi się w koszulach i marynarkach
* mieszka w Moskwie (prawdopodobnie)

здравствуйте. меня зовум щига. я люблю Москва. C:



Mam dużo planów na wakacje. Jestem bardzo ciekawa czy uda mi się zrealizować przynajmniej 75%? Nie będę ich tu wypisywać, aby się potem nie wstydzić, ale znając mnie będę donosiła na bieżąco o moich dokonaniach. Tymczasem został tylko tydzień szkoły, czyli cudowny tydzień nie uczenia się francuskiego *TANIEC*

Lepiej być żoną rosyjskiego prezentera, niż bogatego żyda.
Asorune.

środa, 3 czerwca 2015

Fasolki wszystkich smaków Bertiego Botta.

Na co ja wydaje pieniądze...?



Tak, nie mogłam się oprzeć, chodziły mi po głowie te fasolki od dłuższego czasu. Filmy z nimi na youtube biją rekordy popularności. Oh! Jakie niedobre! Fuuu wymiociny! Mnie osobiście do kupna przekonał film Dema. Zawsze wydawało mi się, że jestem wręcz beznadziejna jeśli chodzi o rozpoznawanie smaków. Monotonia w jedzeniu, ignorancja, upośledzenie kubków smakowych?







Przejdźmy do rzeczy. Nie będę się rozpisywać o tych o tych smacznych fasolkach, kogo to interesuje? Były po prostu słodkie i dobre, w dodatku dość dobrze imitowały przypisane im smaki. Rzeczą, która mnie zaskoczyła było to, że niezależnie od tego co imitowała dana fasolka, zawsze, po chwili gryzienia, zaczynała mieć słodki, cukrowy posmak. Sama nie wiem czy to dobrze.

Czarny Pieprz: Co tu dużo mówić? Pieprz jest  produktem, który jest przeznaczonym do jedzenia, nie musieli bawić się w żadne zamienniki. Ot, po prostu pieprzowa fasolka.

Gil z nosa: Słona i mdła, nie mam pojęcia co to miało być, ale.. faktycznie kojarzyło się z gilem.

Ziemia: Niestety nie dostałam. Szkoda, miałam taka ochotę (O tak.. za to dostałam 5 pieprzowych)

DżdżownicaW pierwszym momencie się nabrałam. Kiedyś miałam wątpliwą przyjemność spróbowania biedronki i ta fasolka własnie przypomniała mi poniekąd jej smak... jednak później poczułam po prostu buraka, jak mówił Dem.

Woszczyna: Rozgotowany kalafior. Kalafiora nie cierpię, wiec nie było to najmilsze przeżycie. Z wydzieliną z uszu ani trochę się nie kojarzyło..

Trawa: Również nie mam pojęcia co właśnie zjadłam, ale owszem.. smakuje nieco jak trawa, punkt dla nich.

Zgniłe jajko: Kalafior *ziewa*

Kiełbasa:  Również nie dostałam *szlag by was pieprzowe fasolki!*

Mydło: Bardziej jak proszek do prania, mam wrażenie że będzie bolał mnie od tego brzuch. Jak na proszek do prania 10/10. Nie mam pojęcia z czego mogli to zrobić.

Wymiociny: Nie, nie są takie złe jak pokazują wszystkie te filmiki. Owszem, są paskudne, ale nie na tyle by nimi pluć. Żułam i żułam tę fasolkę, krzywiłam się nie mogłam zorientować się co to mogło być. Wzięłam drugą i... nie wytrzymałam. Kiedy aromat uderzył mnie ze zdwojoną siłą, myślałam już tylko o wymiotach. Okropna.


Za 34 gramowe opakowanie zapłaciłam 16 złotych. Sporo, ale czego się spodziewać po amerykańskich, importowanych słodyczach. Można się zawieść, nie jest to na tyle szokujące jak wszyscy usilnie pokazują w swoich filmach, natomiast wiem, że nie mogłabym sobie odpuścić. Cieszę się za to, że miałam okazje przeprowadzić na sobie dość niecodzienny test kubków smakowych. 

Jeśli coś jest o smaku wymiocin, nie jedzcie podwójnej porcji tego.
Asorune.

niedziela, 31 maja 2015

Matsuri popieprzone po polsku.


Kolejny post o tym jak wywlekłam rzyć z domu. Tak, ja tez jestem bardzo zdziwiona. Koniec roku szkolnego zbliża się wielkimi krokami. Ocen tyle do poprawienia... nie wiem jak się z tym wyrobię, szczególnie że właśnie się rozchorowałam. Bagu pomagij mnie. Ale dlaczego miałabym przesiedzieć cały weekend w domu biorąc kontenery lekarstw, skoro mogłam pobroić na pikniku kultury japońskiej?


Było w porządku. Na początku myślałam, że tylko wejdziemy i zaraz wrócimy do domu ale spędziłyśmy tam nota bene cały dzień. Przyjechałyśmy dość późno, przez co nie załapałyśmy się na darmowe wachlarze i warsztaty kiri-e.

Czy ja wspominałam, że wybrałam się tam z Anną (Fosforyzującą wiedźmą, czy też po prostu Nagyszy)? W każdym razie zachowywałyśmy się jak rasowi pedofile. Wszędzie w koło latały małe japonki w yukatach, a my postanowiłyśmy je śledzić. To chore, ale były takie urocze!

Zaczęłyśmy od obejścia stoisk i zabierania dzieciom nagród w konkursach *dies irae*. Niestety udało się zgarnąć tylko jednego batona, za spędzenie chyba z kwadransa pełnego frustracji na stoisku z kendamą. Nie mam zdjęć jak strzyga i wiedźma skutecznie kendama, ale wyglądałyśmy zjawiskowo.



Za to mam zdjęcia z drugiej zabawy! Wyglądało to mniej więcej tak. Sadzano cię przed królikiem, narkotyzującym się dzieckiem, czy innym uroczym obrazkiem. Potem trzeba było mu się dokładnie przyjrzeć, po czym nakładało się maskę na oczy i próbowało ułożyć mu twarz. Jestem bardzo dumna z mojego królika, uważam że wygląda lepiej niż na początku.




Na tym skończyła się jakże aktywna część uczestniczenia w atrakcjach, obgadywania lolit kupujących brzydkie sukienki, oraz cosplayerów robiących brzydkie cosplaye (tak, tak, straszne z nas jędze) Więc co nam zostało? Zjeść całą japonię!

                                         Daifuku





Słodkie ciastko z ciasta ryżowego z nadzieniem z czerwonej fasoli. Nie przepadam za fasolą, w słodkiej wersji także mnie zbytnio nie przekonała. Farsz był bardzo "mączny" i dość mdły, a ciasto ryżowe kleiło się do palców i  smakowało jak niedogotowane pierogi. Chyba nie dałabym rady zjeść całego. 

Cena: 5 złotych






Udon




A dokładniej, lekki bulion rybny, z makaronem udon, szpinakiem, cebulą, kukurydzą i tempurą. Prawdę mówiąc, nic specjalnego. Smakował mi, ale nie zachwycił. A sam udon wygląda jak przerośnięte, spasłe owsiki, aczkolwiek smaczne owsiki!

Cena: 10 złotych





           Lody z Matchy

Były najlepsze z wszystkiego co zjadłam, aczkolwiek trochę się zawiodłam. Kiedyś miałam okazję spróbować makaroników z matchą i tam smak zielonej herbaty był wyraźnie wyczuwalny. Tutaj był bardzo delikatny, za bardzo.

Cena: 5 zł




Summa summarum było warto. Zjadłam, posiałam zamęt na Torwarze, podziękowałam japończykowi za widelec do zupki błyskawicznej, zrobiłam sobie zdjęcie w kimono, a nawet zostałam zaproszona na "afta parti" z sake. Koniec tego dobrego, w następnym miesiącu nigdzie nie wychodzę! Cały post został popełniony przy "Nowej Ex-Tradycji" Strzeżcie się latawców, wił, femin, topielic, strzyg i wiedźm (w szczególności tych fosforyzujących.)






Oho! Byłabym zapomniała! Niedawno zaniosło mnie na kanał The Food Emperor. Jestem oczarowana. Jeśli chcecie wiedzieć jak zrobić "kurwa niesamowite ciasto", "barana aż dupe urywa", czy "gołąbki popieprzone po szwedzku" to zapraszam. 

Przesiej tę mąkę. Nie bądź leniwym fjujem.
Asorune.

piątek, 22 maja 2015

Szalone strzygi atakują miasto.

Shabbat Shalom, czy jakoś tak.

Dlaczego wiosna się musi kończyć? Zawsze kończy się tak szybko, szlag by poprawianie ocen. Ostatnio się przyłapuje na wracaniu okrężną droga do domu, by pooglądać drzewa i kwiatki. Wcale mi nie jest z tym źle! W dodatku wracam do domu z przyklejonym na nosie nasionem klonu. Rodzina chyba nigdy się do mnie nie przyzwyczai.

Spędzanie czasu na mieście, często dostarcza mi dziwnych przygód. Stałam na skrzyżowaniu, czekając na zielone światło przy przejściu dla pieszych. Uliczni grajkowie w dużych miastach, nie są niczym dziwnym, więc początkowo zupełnie zignorowałam dobiegające mnie dźwięki instrumentów dętych. Po kilku minutach jednak nie wytrzymałam i spojrzałam w lewo i zobaczyłam... to:



Kolejna sytuacja. Wychodzę rano z autobusu, nieprzytomna i okrutnie zmęczona jak zawsze. Podnoszę głowę do góry i już chcę zrobić krok, kiedy nagle widzę to:


Momentalnie się rozbudziłam. Stałam chwilę wpatrując się na te nieszczęsną flagę III Rzeszy i zastanawiałam się o co właściwie chodzi. Okazało się, że po prostu kręcili jakiś serial.

Czy ktoś kiedykolwiek wyobrażał sobie Lorda Vadera, ubranego w różowy trykot i tiulowa, różową spódnicę baletnicy. Nie, ja też nie, aczkolwiek było mi dane to zobaczyć. Moje miasto, takie cudowne. Ponownie wie jak mnie skutecznie rozbudzić w drodze do szkoły!


Szkoła w śródmieściu była cudownym pomysłem. Przez ten rok, poznałam Warszawę lepiej niż przez 15 lat. Nigdy nie wspominałam, ale nauczycieli też mam cudownych. Liceum kompletnie zmieniło mój obraz "dobrego nauczyciela". Nagle ci, którzy uczyli mnie w gimnazjum, których naprawdę lubiłam, stali się malutcy. Oczywiście nadal wielu dobrze wspominam, ba! Spotykam się czasem z nimi, ot porozmawiać, jednakże jeśli chodzi o ich kompetencje to... *chrząka*. Mam naprawdę różnych nauczycieli. Od tych surowych, konserwatywnych, do niebotycznie wyluzowanych i "młodzieżowych" Wiecie co dzisiaj zrobiła moja pani profesor od angielskiego? Ma w zwyczaju dzielenie się z nami anegdotami ze swojego życia. Dziś marudziła, że zarówno jej córka, jak i mąż, nie lubią jej butów. Córka uważa, że są babcine, a mąż pyta czemu wychodzi do pracy w kapciach. Nas też postanowiła spytać. Wyglądało to mniej więcej tak:
Uwielbiam tę kobietę.


Znalazłam nową grę! Uwielbiam tematykę survivalu, a w połączeniu z horrorem, cudownie! Tak oto, strzyga zaczęła grać w The Forest. Jeszcze tu nigdy nie narzekałam, ale mam ogromny problem z polskimi letsplayerami. Jedni są agresywni i po prostu wulgarni, a inni mało zabawni i infantylni. Szukałam kogoś, od kogo mogłabym nauczyć się choćby podstaw gry i tak wpadłam na ten kanał: https://www.youtube.com/user/BartoshChannel. Filmiki są wrzucane naprawdę regularnie, a prowadzący jest przynajmniej spokojny i nie drze niepotrzebnie *ekhm* twarzy. Nadal nie umiem The Forest, ale przynajmniej dobrze się bawię. 


Najlepszy album do układania puzzli.
*Czemu wszyscy się śmieją z Gandulf, Gandulf :C? Pozdrawiam Cię, Anno!*

Losowy obrazek z internetu
Nie ufajcie soczewkom kontaktowym. Bolą...mnie...oczy.
Asorune.